Witam
Trochę o kocich przygodach napisałam w wątku Poznaj Ukryte Terapie... tu napiszę co się przydarzyło w tym roku długowłosej półdzikiej kotce, którą z racji jej osiągnięć w szybkości nazywamy Pershing... kiedyś już o niej pisałam... dotąd niewykastrowana ani nie wysterylizowana (szukałam dotąd bezskutecznie) właścicieli, z którymi nakazał porozumieć się wet... W zimę była zaatakowana przez kunę (sądząc po obrażeniach, miała okrągłą dziurkę na boku a z drugiej strony ślady pazurów)... wylizała sobie do gołej skóry całe boki... wystawiała je na słońce na mrozie... nigdy nie chciała wejść do domu... ale kocury ją dopadły... i oczywiście się okociła... z całego miotu przeżyły tylko dwie czarno-białe kotki, które szybko odpędziła, bo już znów była kotna... Ten miot nie przeżył... więc mając mleko przeprosiła się z tymi odstawionymi dwoma
Co to był za widok! Kocia matczyna miłość rozkwitła pomimo, że kociaki miały już po 4 miesiące... Teraz jeszcze podkarmia Pusię, pilnuje jej... razem śpią ( Pyszczunię straciła pod kołami samochodu)... niestety koty są z jednej strony sprytne... ale bardzo nieuważne... Nie wiem czy po zabiegu ta kotka nie zdechnie... jak na dworze wytrzyma dwa tygodnie w tym kołnierzu... chyba, że przemieni się w domową... bo teraz jedzenie dostaje w domu...
Ale ciężki jest los takiej kotki bez kociąt... Obserwuję i karmię Kropunię (piękną dużą Shilkretkę)... Oba Pershingi starszy i młodszy pilnują aby nie weszła do domu ani przez drzwi, ani przez okno... jak się pojawi napadają na nią... nie macie pojęcia jakie są bezwzględne... a odkąd nie ma Czarnusia, Kropencja została sama... dobrze, że sąsiadki widzą, że znikły myszy i nie denerwują się na nią... a ona jest płochliwa... cały czas burczy, nawet na najmniejsze kotki... Muszę zrobić jakieś ogłoszenia i rozdać już te koty...przynajmniej część... ale wiem... trudno mi będzie znaleźć dziś odpowiednie domy (nie bloki)... które uznają wolność kotów
One potrzebują tylko podrobów drobiowych... czasem witamin...
Pozdrawiam z Wołomina