Witam, tak jak w temacie, mojej kobiecie spóźnia się okres. Warto również dodać, że 1 lutego dostała poprzedniej menstruacji, a ostatni raz kochaliśmy się 25 i 29 lutego. Żeby uszczegółowić mój wywód w lutym przechodziliśmy przez grypę żołądkową (ona dość ciężko jej doświadczyła) oraz duży stres związany ze sesją egzaminacyjną przez co prawdopodobnie spóźniła się jej owulacja, gdyż miała ją mieć ponoć 16-17 lutego, lecz 22 lutego wystąpiły jej typowo owulacyjne oznaki (podwyższona temperatura, krótkie krwawienie, ból podbrzusza - jajnik), więc termin 22 lutego uznaliśmy za owulację. Od razu uprzedzam, że nie mogło to być krwawienie implantacyjne, gdyż ostatni raz (pomijając końcówkę lutego) kochaliśmy się ponad miesiąc wcześniej (gdzie normalnie miała potem miejsce menstruacje). Zachowywaliśmy wszelkie środki ostrożności, używaliśmy prezerwatyw i nigdy nie dochodziłem w środku i zawsze na tym kończyliśmy, a także sprawdzałem stan prezerwatyw po stosunku. Pilnowaliśmy fazy luteralnej (bezwzględnej niepłodności) i do tego po kilku dniach od owulacji podejmowaliśmy stosunek. Jednakże moja kobieta od jakiegoś czasu doświadcza typowych objawów występujących przed menstruacją, tj. podwyższona waga przez zatrzymywanie wody, wahania nastroju, uczucie ociężałości i bóle podbrzusza (jajniki), a nawet śluz wygląda jak zawsze ale mimo tego wciąż nie dostała miesiączki. Myśleliśmy że dzisiaj dostanie, ze względu na typowy ucisk w podbrzusza, jednakże wciąż nic. Od wczoraj chodzi często za "jedynką" i uczucie ociężałości spada. Przyznam, że początkowo bardzo sceptyczny, to coraz bardziej mnie to martwi i stres daje się we znaki. Co sądzicie drodzy państwo o takiej sytuacji?
|