Biczyk napisał(a):
Z relacji osób pracujących na ekofarmach mogę stwierdzić, że to ekojedzenie nie musi być wcale takie super, zdrowe, niepryskane, jak się deklaruje. Oczywiście jedzenie jakichś parówek, pasztetów, paczkowanych konserw, bułek itd. jest chyba najgorszą dietą, ale nawet jedząc zwykłe warzywa, owoce itd. nie uniknie się spożywania różnych toksyn. Można to jedynie ograniczyć. No chyba że ktoś ma własne gospodarstwo i prowadzi je faktycznie tradycyjnie, ekologicznie itd.
. Oczywiście nie piszę tego by rzucać owoce czy warzywa - niezależnie od zanieczyszczeń należy się za nie brać, po prostu trzeba porządnie czyścić skórki, uważać na wątrobę itd.
aby gospodarstwo dostało certyfikat firma certyfikująca robi badania gleby na składniki chemiczne. Poza tym certyfikat obejmuje całość upraw i hodowli - jeśli taka jest. Czyli jeśli ktoś hoduje kury i sprzedaje jaka ekologiczne to musi mieć certyfikat na całe gospodarstwo, włącznie ze zdrową ziemię, warzywami, owocami itd... Jeśli znajdą w paszy choć jedno nasionko z pestycydami to odbierają certyfikat. Jeśli znajdą w glebie środki ochrony roślin (ładna nazwa chemii) to też odbierają. Dlatego te produkty są droższe.
Mam znajomego rolnika, który uprawia zboże i hoduje drób. Nie dostanie certyfikatu na jajka, bo zboże, które jest oddalone o kilka kilometrów od hodowli kur nie dostanie certyfikatu ekologicznego, ponieważ to jest traktowane jako całość. Więc nie wiesz o czym piszesz.
To samo dotyczy wszystkich innych produktów. Certyfikowany np. makaron musi być produkowany z certyfikowanej mąki. A mąka jest mielona z certyfikowanej uprawy. Z gleba na której jest uprawa również. Być może są gospodarstwa, które oszukują, ale bardzo w to wątpię - wiąże się to z karami ...