Cześć monixa
Mnie też nie obrzydzisz, ja kawałek brokułu jadam codziennie na surowo w swojej wieloskładnikowej sałatce, a razem z kalafiorem (dla męża) gotuję często na parze, na jarzynę, do mięsa, razem z innymi warzywami. Zauważyłam, że dzieciaki też wolą gotowane. Mnie szkoda składników, które w nich są, a podczas obróbki cieplnej znikają w znacznym stopniu. Nigdy natomiast nie uruchamiam niepotrzebnie wyobraźni ( jak już pisałam na wątku mięsnym). W końcu często różne organizmy kończą swój żywot w przyrodzie w sposób przyspieszony, nawet ludzie. I jeszcze dodam, że kiedyś oglądałam film na discovery jak hoduje się robaczki do jedzenia. Gdzieś też czytałam , że jakieś niebywale skuteczne (chyba leczące oczy) okłady robi się z dżdżownic. Systematycznie widuję na targu człowieka, który spytany, czy czereśnie, nie mają robaków, niby się oburza i ze śmiechem odpowiada, że wtedy sprzedawałby je drożej...no i chyba słyszałaś jak ostatnio pewien lekarz uratował pacjentowi kończynę przed amputacją proponując mu zastosowanie pijawek (zresztą, za pieniądze pacjenta, pijawki kosztowały go ok. 4000zł jak dobrze pamiętam, pacjent był szczęśliwy, że trafił na tego lekarza). Lekarz ten naraził się niebywale swojemu środowisku (chyba nawet został wyrzucony z pracy), bo takiej metody nie przewiduje medycyna konwencjonalna, trzeba uciąć i koniec. A swoją drogą Ty powinnaś poważnie pomyśleć o spróbowaniu winniczka! Jest zdrowotny dla gr A i AB. Ma ponoć niebywałe własności przeciwrakowe. W końcu we Francji , to od lat przysmak, a u nas jest go pełno. Jak byłby dla mnie zdrowotny to już bym go pewnie spróbowała.
Krysia napisała
Cytuj:
Szkoda, że zrezygnowałaś z tych warzyw. Może jednak dasz się przekonać?
Krysia ma rację w całej rozciągłości. I w tym radosnym nastroju kończę już.
Pozdrawiam
TeSa
Jak pomoże Ci moja rada pomyśl o mnie dobrze