Witam,
Mój układ pokarmowy ostatnio coś szwankuje, a mianowicie tak wygląda moja sytuacja:
1) Kwiecień 2019 zaczynam mieć pierwsze oznaki kwaśnego smaku po kawie w ustach. Odstawiłem kawę.
2) Maj 2019 ląduję na L4 gdyż w nocy nie mogę spać, do tego rośnie mi ciśnienie i mam dziwne mrowienia na plecak ramionach. Przy tym wszystkim załączają się jeszcze lęki i "telepie" mnie w środku.
3) Idę do gastrologa: robi mi badanie "japońca" i wychodzi że żołądek ma zdrowy i dwunastnicę też ale pojawia się silne stężenie helicobacter pyroli.
Dostaję leki i jest lepiej. Oczywiście dieta cały czas: Zero alko, nie piję gazowanych, nie palę, piję dużo soków owocowo-warzywnych.
4) Sytuacja względnie opanowana jednak nie mogę jeść ciężko strawnych rzeczy, więc cały czas jadę na diecie.
5) Od maja 2019 do sierpnia 2019 chudnę ok. 17kg.
6) Później raz na kilka tygodni pojawia się stan z maja, ale to już lżejsza wersja i trwa głównie wieczorem jeden dzień. Dodam, że badania z krwi, kału i moczu mam robione i wszystkie są w normie. Nie ma się do czego przyczepić.
7) Dodam jeszcze że czasem pojawia się swędzenie przy odbycie po "kupce" i krwawienie (gastrolog stwierdził że to od żylaków). Jednak krwawienie występuje tylko przy ciężkiej kupie, wręcz gdy mam zatwardzenie i ciężko idzie
7) Taki stan trwa do chwili obecnej. Byłem już u kilku gastrologów i każdy mówi co innego dając mi kolejne leki, które nie zmieniają mojego stanu.
Przyznaję, że jeżeli mam ścisłą dietę bez mięsa i i delikatnie jem to jest w sumie w porządku. Piłem dużo soków warzywnych ale po nich było mi niezbyt dobrze gdyż też czułem te same złe objawy.
9) Miałem jeszcze czasami takie oznaki kilka razy, że czułem drętwienie lewej ręki od ramienia do samej dłoni.
Może coś poradzicie jak to wszystko ogarnąć?