Witam, mam podobny problem, tyle, ze odnalazłam jego przyczynę - pójście dziecka do przedszkola
Mały przynosi z przedszkola takie cudeńka, że praktycznie w okresie jesienno-zimowym chorujemy cały czas. I nie pomaga tu zdrowe odżywianie, ani picie tranu. Byłam dumna ze swojej odporności, nigdy nie chorowałam, mogłam zimą wyjść z krótkim rękawkiem, nigdy nic mnie nie brało. Ale dziecko + przedszkole potrafi zweryfikować wszystko
W przypadku autora wątku, stawiałabym raczej na obniżoną odporność (brak owoców i warzyw w żywieniu, dla mnie osobiście to jakaś masakra dla organizmu) i alergie. Wiem, że częste długotrwałe infekcje mogą aktywować reakcje alergiczne, powoduje to, ze infekcje są niedoleczone, ogniska zapalne pozostają, utrzymuje się kaszel. Takie zapalenie jest "przyczajone" i za jakiś czas, wystarczy znowu mieć kontakt z patogenami i/lub chwilowo obniżoną odporność a infekcja wybucha na nowo. Tak właśnie tłumaczył mi lekarz alergolog do którego w końcu trafiłam z dzieckiem. Myślę, ze ten sam mechanizm może odnosić się do dorosłych.
Natomiast ja w tym sezonie odkryłam cudowną wręcz moc baniek. Tak jak już pisaliście. Naprawdę działają cuda i podobno uodparniają. I jest znacznie lepiej, szybciej wychodzimy z zapaleń i jednak zdecydowanie mniej chorujemy z dzieckiem teraz niż było to rok temu.