Witam
Wreszcie napisałam kolejne losy czarnego kota inwalidy, którego dokarmiam, a właściwie to już nie tylko jego
Wracam do domu... a tu trzy koty
Siedzą potulnie przed moim domem...
Ten stary czarny... co już pisałam
Potraktowany kijem czy łomem
Przed paru laty... dziki wciąż jeszcze...
Nigdy jedzenia mu nie brakuje
Siedzi na dworze nawet gdy deszcze
Bez towarzyszki słabo się czuje
No i dwie kotki... szara i czarna...
Ta długowłosa... już widywana
Teraz spokojna... cicha... i marna
Ktoś wziął jej kotki któregoś rana
Raz w ogłoszeniu o tym czytałam
Dziesięć dni wcześniej... i zadzwoniłam
O jej złym losie opowiedziałam
W pobliżu szukać jej... poradziłam
Wszak kradła jadło dzikiemu kotu
A on się poczuł... już gospodarzem
I sprosił tamte kotki zza płotu
Teraz na jadło czekają razem
I patrzę w koszyk... a szara kotka...
Ma dwa kocięta w koszyku kota
Co z nimi zrobię... jak już podrosną
Zaczęłam myśleć... a ta niecnota
Wyniosła kotki lub jej wykradli
Bo potem była już niespokojna
Zniknęły kotki... drugiej kocicy
Czy teraz będzie tu stale wojna?
Dodać tu jeszcze przy tym wypada
Że kota w domu trudno utrzymać
I wychowany nasz kot domowy
Zginął niedawno... i wciąż go nie ma...
Wiem... że sąsiadki kot też zaginął
Nasz miał obrożę... co jest przyczyną?
Czy wziąć kocice te dwie do domu
Bo widać dzikie całkiem nie były
Lecz to przestępstwo jest w świetle prawa
Oskarżyć może... właściciel były...
Pod drzwi mi mysz któraś przyniosła
Ponoć to taka kotów danina
Za tę wątróbki codzienną porcję
Bezdomność zwierząt... czyja to wina?
Pozdrawiam z Wołomina