Mnie wydaje się, że należy reagować natychmiast, jak tylko coś niepokojącego się zauważy, bo zwykłe uderzenie, albo maleńki kolec może później męczyć przez wiele miesięcy. A mówiło się kiedyś : paluszek i główka to....ale przecież trzeba wykluczyć złamanie lub zapalenie stawu jak w Twoim przypadku
sprawdź jednak, może coś tam utkwiło!Przypomniało mi się, że u nas w domu, jeśli zdarzy się komuś jakieś trudno gojące się skaleczenie, używamy rivanolu (sprawdzone na 0 i B). Trzeba też koniecznie obejrzeć miejsce przez szkło powiększające, czasem potrzebna jest druga osoba, by usunąć "ciało obce" ( oczywiście odkażając miejsce i "narzędzie tortur"). Zdarzają się sytuacje kiedy pomaga, sprawdziłam to wielokrotnie i jeśli ktoś się nie boi, polecam, zwykłe, kilkakrotne "sparzenie" . Ja, w razie potrzeby, zanurzam kilka razy, na chwilkę w ukropie np. czubek palca lub dotykam go wacikiem umoczonym w ukropie. Następnie, zabezpieczam to miejsce plastrem. Gdy na drugi dzień widać nadal, że to nie pomaga (silne zaczerwienienie i nie chce się goić), to na plaster biorę odrobinkę oxycortu i koniec. O nieznanych szerzej własnościach maści ichtilowej pisałam już wcześniej...o niezaprzeczalnej skuteczności w pewnych przypadkach (pourazowych opuchnięć) wody burowa -też. Uważam, że trzeba zdobywać doświadczenia i jak jest okazja to je wykorzystywać. Okłady z aloesu, nigdy mi nie służyły, chyba pomagają właścicielom grupy krwi A...
Pozdrawiam